poniedziałek, 27 czerwca 2016

Już na Maafushi!

Już na Maafushi, naszej bazie wypadowej na malediwskie atole. Wylądowaliśmy na Hulhumale, stąd promem na wyspę-stolicę Male. Poniżęj dopływamy do Male. Cała stolica niezbyt urokliwa, wielkości sporej wioski, tyle że zabudowana dziwnymi "wieżowcami". Teraz szybko promem na Maafushi, wyspę oddaloną o 1,5 godz. od Male. Stamtąd planujemy skoki na następne wyspy i całodzienne wypady na wyspy-resorty. Prom tani i dość wygodny, z dachem jako tarasem widokowym. Po drodze mijamy wyspy "resortowe", w całości należące do wypasionych hoteli. Na Maafushi szybko docieramy do hotelu. W naszym wypadku to Velana Beach. Cala wyspa choć dość długa, od plaży do plaży po przeciwnych stronach dzieli jakieś pol kilometra. Małą nie jest, bo przeważają tu mniejsze, które można obejść w pół godziny. Pierwsza płaszczka i pierwsze wrażenie z kontaktu z wodą jest szokujące! Tak ciepłej nigdy nie spotkaliśmy. Ponad trzydzieści stopni. Plaże mniej urokliwe, bo to wyspa publiczna, gdzie żyją normalni malediwczyczy, więc nie jest to wyspa-hotel, a z tym wiążą się uciążliwości normalnego miasteczka - śmieci, skutery, i normalny koloryt. Widziałem nawet samochody. Trzy sztuki. Hotel ladny, jedzenie rewelacyjne, szczególnie tuńczyk w sezamie. Podstawa pożywienia są tutaj ryby. Wszyscy łowia je na rafach. Wędki to nawinięte na butelkę PET żyłki i to wszystko. Życie przebiega spokojnie, nikt się nie śpieszy, są wyluzowani i przyjaźni. Tyle tylko, że obowiązuje surowy islam, na plażach publicznych zakazane jest bikini, nie ma alkoholu w żadnej postaci, nawet w hotelu. Można kupić tylko na wyspach-resortach. Muezin budzi już nad ranem na modlitwę, a potem jego głos słychać kilka razy w ciągu dnia. Teraz trwa Ramadan, wię wszyscy poszczą, oczywiście oprócz turystów. Wszędzie jest blisko. Z hotelu na plażę kilka metrów. Ceny znośne, podobne do naszych warunków. Teraz czas na aklimatyzację, nurkowanie i filmowanie. Do zobaczenie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz